Radziwiłłowa z domu de Castellane Maria Dorota (1840–1915), ordynatowa nieświeska, autorka wspomnień. Ur. 19 II w Paryżu, była córką margrabiego Henri de Castellane (1814–1847) i Pauline de Talleyrand-Périgord. Chrzcił ją ks. F. Dupanloup, z czasem słynny biskup Orleanu, rodzicami chrzestnymi byli: dziadek ojczysty, gen. Boniface de Castellane (późniejszy marszałek Francji), i ks. Dorothée de Dino de Talleyrand, córka Piotra Birona, ks. kurlandzkiego (zob.), macierzysta jej babka i główna wychowawczyni. Przez rodzinę swego ojca spokrewniona była z markizą de Sévigné.
Przysłuchiwanie się rozmowom w salonie rodzinnym wolała Maria de Castellane od zabaw dziecięcych. Bywała zabierana w liczne rodzinne podróże do Włoch, do Szwajcarii, na Korsykę. Jesienią 1854 ze swą babką i matką znalazła się w Rzymie, asystowała przy ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najśw. Maryi Panny (8 XII), była przedstawiona Piusowi IX. Oddana na naukę do sióstr zakonnych ze zgromadzenia Sacré-Coeur, miała prawo raz w tygodniu opuszczać zakład dla zwiedzania muzeów i oglądania zabytków. Powrót do Francji nastąpił z końcem maja 1855. Wakacje letnie spędzała w Rochecotte (Indre-et-Loire), posażnym majątku swej matki, dokąd przybył ks. de Lorges, dla starań o jej rękę dla swego syna, lecz spotkał się z odmową rodziny. Księżna de Dino już była upatrzyła kandydata dla swej wnuczki w osobie Antoniego Wilhelma Radziwiłła (zob.): z ojcem bowiem, Wilhelmem (zob.) łączyła ją przyjaźń jeszcze od dzieciństwa. Książęta Radziwiłłowie, ojciec i syn, zjechali więc do Francji pod pretekstem odbywającej się w Paryżu wystawy powszechnej. Przeznaczoną sobie na żonę dziewczynkę ks. Antoni podbił swą pobożnością i prostotą, a i ona mu się spodobała, mimo że (jak napisze po latach) wcale nie wyglądała urodziwie «będąc dopiero w pełni wieku dojrzewania». Przez zimę dopełniało się w Rochecotte prywatne wykształcenie panienki. W maju 1856 została przedstawiona w Berlinie w pałacu Radziwiłłów, wkrótce potem ks. Antoni bawił z tygodniową wizytą na zamku w Żaganiu (Sagan); lecz dopiero w sierpniu, w Teplitz, «dobrze rozważywszy wszystkie za i przeciw» panna oświadczyny przyjęła, pokonawszy niechęć do opuszczenia Francji. Pomimo wyraźnego zadowolenia obydwu rodzin, z małżeństwem uradzono zaczekać, aż narzeczona wydorośleje. Przez czas przygotowywania wyprawy w Paryżu pobierała lekcje muzyki u słynnego pianisty F. Planté. Nader uroczysty ślub odbył się w Żaganiu 3 X 1857.
Od 13 X t. r. R. zamieszkała w Berlinie, w pałacu, w którym apodyktyczny ks. Wilhelm żył wspólnie ze swym bratem Bogusławem i jego rodziną. Żeglowała nie bez pewnego więc trudu, jak wyznaje, wśród licznych nowych krewnych, przysięgłych domatorów, mając na raz przy stole «dwu teściów i dwie teściowe». Wkrótce uzyskała w Berlinie wyjątkowo uprzywilejowaną pozycję nie tylko wskutek powinowactwa z rodziną panującą. W sierpniu 1858 babka jej przedstawiła ją na dworze swej dawnej dobrej znajomej, królowej Wiktorii angielskiej oraz przyszłej (od r. 1861) królowej Auguście, małżonce Wilhelma I, która przez następne 32 lata, aż do śmierci, darzyła R-ą przyjaźnią i daleko posuniętym zaufaniem.
Polskimi zagadnieniami interesowała się R. niemal wyłącznie w związku z historią rodu, w który weszła przez małżeństwo. Do pewnego stopnia śledziła jednak losy powstania styczniowego: chętnie notowała, że królowa Augusta «z całej duszy» jest przeciwna porozumieniu rosyjsko-pruskiemu z lutego 1863 i że jej macierzysta Francja, gdyby nie zaangażowanie akurat w sprawy Meksyku, pospieszyłaby może naszemu krajowi z pomocą. Po raz pierwszy na Litwę towarzyszyła R. swemu mężowi w maju 1865 w związku z koniecznością uregulowania serwitutów w dobrach radziwiłłowskich. Zwiedziła Wilno, rozejrzała się po Nieświeżu – zrujnowanym wówczas i do ostateczności zaniedbanym. Z wielką energią przedsięwzięła odnowienie zamku i założenie pięknego parku wokół; prace te wytrwale prowadziła, choć z oddali potem, przez lat kilkadziesiąt i była z nich prawdziwie dumna. Stworzyła też w Nieświeżu nową bibliotekę, której podstawą stały się zbiory, odziedziczone po Antonim Henryku Radziwille, wzbogacone następnie o księgozbiory kupione w skasowanych klasztorach Benedyktynów i Bernardynów nieświeskich. R. wyrobiła sobie i wprowadziła w czyn pogląd, że dzieci jej nie powinny się zniemczyć, prawdziwą bowiem odrębność, a i znaczenie, wśród wielkich nazwisk europejskich zdołają Radziwiłłowie utrzymać, o ile się nie wyrzekną litewsko-polskich tradycji. Zabiegała więc usilnie o rosyjskie poddaństwo dla swych synów, by dobra ordynacji nie przeszły z czasem do rąk innej gałęzi rodu. Odbyła w tym interesie specjalne podróże do Kopenhagi (we wrześniu 1896) i do Petersburga (w lutym 1905). Jednakże w narodowe sprawy, którym oddany był stryjeczny brat jej męża, ks. Ferdynand (zob.) wnikać nie zamierzała z bliska: za mało w nich było z «wielkiego świata»! «Toteż zawsze miałam wrażenie, że ciotka Maria z góry patrzyła na nas, którzy tak nieszykownych ludzi gromadziliśmy wokół siebie, jak panów z Koła Polskiego i z Centrum» – napisze po latach Małgorzata z Radziwiłłów Potocka. Nie uchylała się tylko R. od wynikłych z jej stanowiska powinności charytatywnych.
W apartamentach R-ej przy Pariser Platz królowa bywała częstym gościem, zachodził tu król nie składający prywatnych wizyt nigdzie poza tym, przybywali po najświeższe nowiny akredytowani w Berlinie dyplomaci. Nawet po śmierci swego męża, do którego była naprawdę serdecznie przywiązana, chociaż na okres żałoby zamknęła salon, nie przestała przyjmowania wizyt. Była szybko i miarodajnie powiadamiana, co się dzieje na monarszych dworach i w gabinetach ministerstw zagranicznych. Prowadziła olbrzymią korespondencję, która wartość dokumentarną zachowuje tym bardziej, iż R. miała zwyczaj w listach przez siebie pisanych dawać dłuższe ciekawe przytoczenia z tego, co pisali do niej inni. Była światłą katoliczką, wierną rodzinnej przyjaźni dla bpa Dupanloup. Przebija to zwłaszcza z jej bystrych uwag obserwatorki Soboru Watykańskiego I (październik i połowę grudnia 1869 spędziła w Rzymie). Uczucia swe narodowe i rodowe łatwo hamowała, w każdej sytuacji uważając się nade wszystko za monarchistkę. Politykę Bismarcka, Kulturkampfu nie wyłączając, miała za wysoce szkodliwą; samego jednak kanclerza doceniała, widząc w nim wyrobionego towarzysko człowieka, z którym cięta konwersacja warta jest siedzenia przy tym samym stole. Wojnę francusko-pruską 1870 r. widziała bez zaślepienia, taktyczne błędy Francji nie uszły jej uwagi. W pamiętnikach epizod ten przedstawia głównie poprzez listy swego męża, adiutanta króla pruskiego.
Nie jest wszelako zupełnie ścisłe, co utrzymuje badacz twórczości M. Prousta, G. D. Painter, że R. całe swe życie poświęciła nawiązywaniu przyjaźni francusko-niemieckiej. Jest natomiast wysoce prawdopodobna wiadomość u tegoż autora, że gdy jej bratanek Boni de Castellane zaprosił ją w Paryżu do Ritza, miała mu podziękować za tę tak wielką przyjemność, jaką było znalezienie się po raz pierwszy w życiu – w oberży. Faktem jest też, czego Painter jakoś nie spostrzegł, że śledziła proces A. Dreyfusa i nawet prowadziła specjalną korespondencję z gen. G. de Galliffet (1899–1900), przekonana, iż oskarżony jest niewinny, w całej zaś sprawie palce maczał wywiad rosyjski. Z dworem petersburskim pozostawała zresztą w najlepszych stosunkach, z punktu widzenia protokółu wręcz wyróżniana, o czym świadczy przebieg jej wizyty nad Newą na przełomie l. 1872/3. W polityce zbliżenie francusko-rosyjskie zawsze ją jednak niepokoiło. Także w ocenie dyplomacji Stolicy Apostolskiej sąd miała dalekowzroczny, surowo komentując posunięcia sekretarza stanu kardynała M. Rampolli. Gdy po zgonie Leona XIII rysowała się możliwość jego wyboru na papieża, sprzyjała austriackiemu postanowieniu zastosowania cesarskiego veta, którego portatorem stał się kardynał Jan Puzyna z Krakowa: nie omieszkała się z nim zobaczyć wkrótce potem. Z przejęciem obserwowała wystąpienia Piusa X, pogodziwszy się z jego skromnym pochodzeniem. Dzięki częstym listom swych córek (obydwu Potockich), z których starsza Elżbieta (Betka) wiele przebywała w Wiedniu, odwiedzała też królewski dwór w Wielkiej Brytanii, młodsza zaś Helena od r. 1906 mieszkała w Petersburgu, gdzie jej mąż posłował do Dumy, a także dzięki światowym stosunkom swej synowej Biszety (zob.) – miała R. poszerzony krąg wiadomości i mogła się uważać za osobę w pełni au courant życia towarzyskiego. Etienne Lamy, autor cenionych „ Études sur le Second Empire” (1895), uznał ją też za najbardziej europejską z dam XIX w. Schyłek życia poświęciła R. porządkowaniu swego archiwum i wspominaniu przeszłości. Zajęła się ogłoszeniem tomów „Chroniques de 1831 à 1862” księżny de Dino (Paris 1909–11), uzupełniających „Souvenirs de la Duchesse”, wydanych przez jej bratową. Ogłosiła pamiętnik babki swego męża ks. Luizy Radziwiłłowej „Quarante-cinq annés de ma vie (1770 à 1815)” (Paris 1911). Odwiedziła w r. 1912 Prowansję, by w miasteczku Castellane nacieszyć się sławą swej rodziny, znanej tu i zasłużonej od IX w. W lipcu 1914 napisała przedmowę do zredagowanych na podstawie dawniejszych zapisów własnych Souvenirs, które się urywają z końcem kwietnia 1873 w pełnym swobód obywatelskich Weimarze; autorka wyznaje, że odtąd w Berlinie obawiała się prowadzić swój dziennik, zaznawszy w pałacu policyjnej rewizji u jednego ze swych oficjalistów.
Wybuch pierwszej wojny światowej zbiegł się z podupadnięciem R-ej na zdrowiu: zaczęła poważnie chorować na serce. Przez jakiś czas była internowana w Kleinitz (Klenica) na Śląsku, w swoim tu zamku. Gdy odzyskała wolność, już nie wracała do Berlina. Zmarła 10 VII 1915 w Kleinitz. Majętność ta, ze względu na przynależność państwową rosyjską jej synów, została przez rząd pruski zasekwestrowana. Wspomnienia R-ej ogłosiły jej córki w Paryżu w szesnaście lat później. Przedmowę do nich napisał J. Cambon, niegdyś ambasador francuski w Berlinie. Znał on i inne dokumenty, pozostające w rękopisach. Obszerne wyjątki z listów R-ej do siebie ogłosił gen. M. de Robillant, powinowaty Radziwiłłów przez rodzinę Clary-i-Aldringen, od r. 1885 włoski attaché militaire w Berlinie: w aneksie tomu II pomieścił korespondencję gen. G. de Galliffet. Materiały te mało są wyzyskane przez polskich historyków, nie wyłączając znającego je Józefa Feldmana.
O potomstwie R-ej zob. życiorys jej męża Antoniego.
Dictionnaire de biographie française, Paris 1956 VII 1316 (dotyczy ojca R-ej); Słown. Pracowników Książki Pol.; Almanach de Gotha; Borkowski, Almanach, s. 102; Borowski E., Genealogie niektórych polskich rodzin utytułowanych, w: Mater. do biogr., geneal. i herald. pol., II 214; Żychliński, XI 180; – Feldman J., Bismarck a Polska, W. 1980; Nowakowski T., Die Radziwills. Die Geschichte einer grossen europeaischen Familie, München 1966; Painter G. D., Marcel Proust, W. 1972; – Fałat J., Pamiętniki, W. 1935 (tu w rozdziale „Rok 1886” relacja z pobytu artysty w Nieświeżu w wersji wiarygodniejszej niż we wspomnieniach R-ej); Potocka M. M., Z moich wspomnień, Londyn 1983; [Radziwiłłowa M.], Lettres de la Princesse Radziwill au Général de Robillant 1899–1914, Bologna-Paris 1933 I–IV (tu m. in. 2 podob. autorki, fot. jej apartamentów w Berlinie; wybór z tych listów Briefe vom deutschen Kaiserhof 1889–1915, Berlin 1936, ); [Radziwiłł M. J.], Souvenirs de la Princesse Antoine Radziwill (née Castellane) 1840–1873, Paris 1931 (tu reprod. portretu); – „Czas” 1915 nr 397 s. 3.
Andrzej Biernacki